Czyta się błyskawicznie. Giffin naprawdę potrafi zaciekawić, nie można się oderwać od tej książki, póki nie zaspokoi się ciekawości, czyli nie dobrnie się do końca. Jej ksiązki są jak dobry babski film obyczajowy. Bardzo dobra rozrywka:)
Tym razem Emily Giffin zdecydowała się na poruszenie trudnego tematu jakim jest oddanie własnego dziecka do adopcji. Osiemnastoletnia Marianne decyduje sie na ten krok, żeby móc się realizować...kontynuować zaplanowaną ścieżkę kariery, iść na studia, nie sprawić zawodu "porządnym " rodzicom. Poznajemy ją jako trzydziestosześcioletnią superelegancką, spełnioną kobietę sukcesu - scenarzystkę niezwykle popularnego serialu telewizyjnego, będącą w związku z idealnym Peterem - producentem. Artystyczny telewizyjny światek. Znowu jesteśmy w Nowym Jorku - co mnie osobiście bardzo odpowiada. Piąta Aleja, Caffe Grazie, mieszkanie w Penthausie na Upper East Side, w pięknym stylowym budynku, Muzeum Guggenheima, zakupy w Barneys, spotkania w Campagnola.
Pewnego dnia, niespodziewanie, do jej drzwi puka jej córka - największa tajemnica - Kirby. Jest to książka o dylematach, trudnych decyzjach, przemyśleniach o tym, co w życiu ważne, a co tylko pozornie istotne, o wartościach, trudach macierzyństwa, poświęceniu. Poznajemy relację ze strony matki i odczucia córki w stosunku do tego, co się stało przed wielu laty. Matki, która po raz wtóry przeżywa swoją decyzję i której życie zmienia się bezpowrotnie. Córki, utalentowanej muzycznie nastolatki, która poszukuje odpowiedzi na pytanie kim jest. Obserwujemy jak rodzi się miedzy nimi uczucie, które zostało uśpione na wiele lat, albo które nigdy nie miało szansy wybrzmieć. Autorka, jak zwykle wybiera do swojej książki ciekawe osoby i zaskakuje przenikliwością, ma dużo empatii, doskonale zna myśli i zachowania kobiet. Wreszcie jest to książka o pięknej miłości...A obiekt tej młodzieńczej miłości....boski. Ale nie zdradzam już nic - przeczytajcie same. Dodam tylko, że opis pierwszych dni maleńkiej Kirby(ostatnich, które spędziła z biologiczną matką), tego jak wyglądała, jak się zachowywała, narodziny i jak wyglądała opieka nad nią-noworodkiem był naprawdę niesamowity...ten fragment wyciska łzy z oczu (nawet najbardziej niewzruszonej osoby)...totalnie wzruszające...
Polecam gorąco również jej wcześniejsze powieści:
Szczególnie lubię - "Coś niebieskiego" i "Sto dni po ślubie" :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz