niedziela, 23 grudnia 2012

"Bękart se Stambułu" Elif Safak

Historia dwóch dziewczyn Asyi i Armanusz, których przyjaźń rozwija się na kartach książki. Najpierw poznajemy ich losy osobno. Zbuntowana dziewiętnastoletnia Asya - Turczynka, mieszkanka Stambułu - wychowywana w ekscentrycznym domu przez same kobiety - wyzwoloną matkę Zelihę, ciotki, babkę (kolorowe różnorodne postacie kobiet, arcyciekawa  długa historia rodziny, gdzie mężczyźni przedwcześnie tracili życie).
Armanusz - pół Amerykanka pół Ormianka(mieszkająca w Arizonie), której ormiańska część rodziny bardzo dba, aby dziewczyna doskonale znała historie, kulturę i zwyczaje przodków. Dziewczyna pragnie poznać swoją prawdziwą tożsamość i wybiera się do Stambułu.
Książka porusza trudny temat konfliktu ormiańsko-tureckiego, ludobójstwa dokonanego na Ormianach w 1915 roku. Obie dziewczyny próbują ustosunkować się do tej sprawy, znaleźć odpowiedzi na nurtujące je pytania, poznajemy opinie rożnych obywateli Stambułu na ten temat. Książka bogata w wątki miłosne, bogata w konteksty kulturowe, znajdziemy tutaj również odrobinę świata nadprzyrodzonego - jasnowidzenia, wróżbiarstwa. Większa część akcji książki toczy się w Stambule, poznajemy go spacerując nad Bosforem. Miasto przedstawione jest jako zderzenie Zachodu ze Wschodem, nowoczesności z Orientem, obywatele mają ambiwalentny stosunek do swego pochodzenia. Wszędzie unoszą się intensywne zapachy przypraw i potraw kuchni tureckiej. Poznajemy tę dwoistość, przejawiającą się w każdym aspekcie - równości bądź nierówności płci, zwyczajów, stylów ubierania się, sposobów życia różnych rodzin, odwiedzając artystyczną Cafe Kundera, gdzie poznamy przedstawicieli różnych środowisk, jedząc w kilku restauracjach, odwiedzając studia tatuażu, przemierzając ulice Stambułu, poznając zwykłych ludzi i jego folklor. Zdecydowanie polecam, bardzo ciekawa, godna uwagi pozycja. Najlepsza z dotychczas przeczytanych tej autorki.


sobota, 15 grudnia 2012

Na Święta

Skarbiec na Boże Narodzenie

wspaniała książka dla naszych dzieci, ale jestem pewna, że oglądanie jej sprawi wiele radości również dorosłym. Przepięknie ilustrowana książka od pierwszej strony przenosi nas w magiczny świat baśni. Białe zaśnieżone domki i miasta, w okienkach lampeczki(stylizowane na stare), choinki, elfy, wszystko to spowoduje, że poczujemy błyskawicznie świąteczną atmosferę. Oprócz pięknie malowanych kolorowych stron, książka jest bogata merytorycznie, jest to kompendium wiedzy na temat Bożego Narodzenia. Znajdziemy tu opowieści o tym jak spędza się Święta w różnych Stronach świata, teksty kolęd(bardzo przydatne - niewielu z nas  pamięta i umie zaśpiewać całą kolędę - więc mamy podpowiedź), bajki o domu Świętego Mikołaja oraz klasyczne obowiązkowe pozycje takie jak "Opowieść Wigilijna " czy "Święta w domu małych kobietek", "Boże Narodzenie na Zielonym Wzgórzu". Pełna informacji i urocza. Świetny prezent :)



9 opowiadań "9 Wigilii" - coś dla zabieganych dorosłych, odrobina świątecznej prozy w krótkiej formie, nie zawsze optymistyczna , ale na pewno skłaniajaca do refleksji...
Jerzy Pilch, Paweł Huelle, Natasza Goerke, Antoni Libera...


sobota, 8 grudnia 2012

Elif Safak "Czarne mleko"

Jestem po lekturze dwóch powieści Elif Safak i coraz bardziej lubię twórczość tej wszechstronnej, otwartej, kochającej literaturę kobiety. Mam ochotę na więcej. Już zakupiłam "Bękarta ze Stambułu"...:)

Póki co kilka słów o "Czarnym mleku".
Pełna humoru powieść o dylematach dotyczących macierzyństwa, małżeństwa, ciąży. Autorka jako kosmopolitka, feministka, obierzyświat, dziewczyna wychowywana przez samotną matkę, nieco kontrowersyjna, niezwykle postępowa kobieta musi zmierzyć się z wewnętrznym konfliktem. W momencie gdy czerpie z życia garściami, niezwykle dużo pracuje, pisze, do głosu dochodzi jej skrywana dotąd część: Elif matka, instynkt macierzyński daje o sobie znać...Jednak największym jej dylematem, spędzającym jej sen z powiek, pozostanie wybór pisarstwo czy macierzyństwo. I pytanie czy w ogóle musi wybierać... W niezwykle ciekawy sposób przedstawia istniejące w niej sprzeczne postawy(czy to praktyczna intelektualistka skoncentrowana na karierze, czy miłośniczka sufizmu), które to dochodzą do głosu w najmniej oczekiwanych momentach, nazywa je:
Ambicja Czechowska, Pani Praktyczna, Pani Derwisz,
aż wreszcie pojawia się nigdy wcześniej nieujawniona:
Mamcia Pudding Ryżowy.

Elif Safak prowadzi wewnętrzny dialog i usiłuje ustalić swoje własne stanowisko, jako argument w wewnętrznej dyskusji służą jej biografie poszczególnych pisarek. Wplata w swoją opowieść 
sylwetki kobiet-pisarek, co dodatkowo wzbogaca tę książkę: Sylvia Plath, Virginia Woolf, Anais Nin, Zelda Fidzgerald, Iris Murdoch, Simone de Beauvoir, George Eliot, George Sand, Louise May Alcott. Przygląda się ich  bardzo kontrowersyjnycm czasem postawom,  tragicznym losom, nadmiernej wrażliwości, podjętym decyzjom. Niektóre były bardzo szczęśliwe, inne skazały się na rozpaczliwe zakończenie, wybierając swoja naturę, oddając się namiętności. Czasami były ofiarami nierówności płci, niesprawiedliwości, poniosły karę za to, że są kobietami. Wszystkie je łączy wspólna pasja i miłość do tworzenia. Niektóre zdecydowały się nie mieć dzieci. Safak przez analizę ich historii gdzieś w końcu odnajduje odpowiedzi na nękające ją pytania...

Kiedy Elif Safak zostaje matką - odziera z zakłamania ten stan, pisze bardzo szczerze o wszelkich trudnościach z nim związanych. Opisując poszczególne wydarzenia z początku macierzyństwa przyznaje, że normalnym może być  niegotowość na tę trudną rolę i depresja. Jednak wszystko to napisane jest dośc lekko i zabawnie.

Książka pełna jest duchowych rozważań nad sensem życia: "Nie ma znaczenia czy będziesz w Turcji czy Stanach Zjednoczonych. Ważna jest tylko podróż wewnętrzna. Nie będziesz podróżowała do Ameryki ale wgłąb siebie."

"- No dobrze, a teraz spójrz na siebie - Prosi Pani Derwisz.
- Co widzisz?
Kobietę rozdartą wewnętrznie, częściowo skierowaną na Wschód, a częściowo na Zachód. Kobietę, która kocha świat wyobraźni bardziej od rzeczywistego; która rok po roku traciła energię na bezsensowne paradoksy, nieodpowiednie związki, uczucia błędnie brane za miłość; która wciąż nie uporała się z cierpieniem towarzyszącym dorastaniu bez ojca; która boi się, że Bogu może wcale na niej nie zależeć i która jest szczęśliwa i spełniona tylko wtedy, gdy pisze powieść. Jednym słowem gdy na siebie patrzę, widzę postać, która dopiero nabiera kształtów"."

środa, 28 listopada 2012

Elif Shafak "Czterdzieści zasad miłości"

Ella mieszka wraz z rodziną: mężem - stomatologiem i trójką dorastających dzieci w Northampton. Prowadzi dom, ich życie zdaje się, na pozór, być idealnym, takim jak powinno być..Dostatek, poważanie, regularne wspólne posiłki. Jednak Elli czegoś brakuje, między nią a mężem nie ma już miłości. Ella zatrudnia się w wydawnictwie jako recenzentka...książka, którą przyjdzie jej przeczytać jako pierwszą - zmieni jej życie bezpowrotnie..."Słodkie bluźnierstwo" - tak brzmi tytuł tej tajemniczej książki. Ella zaczyna korespondować z jej autorem. Każdego dnia analizuje swoje życie, by poznać prawdę o sobie. Shafak zdecydowała się prowadzić podwójną narrację, raz oczami Elli, raz oczami bohaterów recenzowanej przez nią książki. Czyli raz jesteśmy w czasach współczesnych i sekundujemy Elli w jej przemianie, po to by zaraz znaleźć się w Konyi w XIIIw. i poznawać reali tamtego świata. Bohaterami "Słodkiego bluźnierstwa" są derwisz Szams, poeta Rumi, kurtyzana Róża pustyni, opój Sulejman. Szams spotyka na swej drodze różnych ludzi, widzi ich cierpienie, upadek, rozterki, dzieli się z nimi swoimi przemyśleniami, prawdami o miłości, naucza o człowieku, Bogu, o dobroci po prostu, o istocie człowieczeństwa. Szams chodzi po świecie i zgłębia istotę miłości, miłości, która jest obecna wszędzie. Bardzo mądre proste prawdy powodują dużo refleksji. Mogą wprawić w zadumę. Ta część książki o Szamsie z Tebrizu jest trochę bajkowa, pełna metafor. Polecam zapoznanie się z 40 zasadami miłości. Bardzo pouczające dla współcześnie szybko żyjących ludzi. Pobudzające do refleksji, zasady miłości Szamsa można czytać jak sentencje i aforyzmy i wybrać sobie jakieś motto dla najbardziej odpowiedniej dla nas sytuacji. Książka Elif Shafak przypomina mi książki Erica Emmanuella Smitha.
To mądra i pouczająca książka, wprowadzająca w świat mistyki i duchowości. Przez lekturę "40 zasad miłości" czytelnik zostaje wprowadzony w świat sufizmu: "Naszą wiara jest religia miłości".


"To jedna z czterdziestu zasad. Jeśli chcesz zmienić sposób, w jaki traktują cie inni, powinieneś najpierw zmienić sposób, w jaki traktujesz samego siebie. Jeśli nie nauczysz się szczerze i w pełni kochać samego siebie, nie zostaniesz pokochany przez innych. Gdy jednak uda ci się to osiągnąć, bądź wdzięczny za każdy cierń, który inni mogą w ciebie cisnąć. To znak, że wkrótce zasypią cię różami."

"...wiara i miłość przemieniają ludzi w bohaterów, dlatego, że oczyszczają one serca z wszelkiego strachu i niepokoju."


Elif Shafak - turecka pisarka urodzona w 1971 roku, inne jej powieści:
"Bękart znad Bosforu", "Pchli pałac" , "Czarne mleko". 

sobota, 17 listopada 2012

Katarzyna Grochola "Houston, mamy problem"

Jeremiasz - młody, przystojny operator(aktualnie nie w zawodzie)o nieco porywczym temperamencie, główny bohater i narrator. Jesteśmy wprowadzani w akcję i widzimy świat jego oczami. Chcesz poznać tok myślenia faceta? Przeczytaj tę książkę. Stopniowo poznajemy jego relacje z przyjaciółmi, problemy związane z dopiero co zakończonym związkiem i układy z matką. Jego zagmatwane i komiczne relacje z klientami, niedoszłymi pracodawcami przeplatają się z nostalgicznymi wspomnieniami dotyczącymi miłości życia - Marty. Chłopak najpierw robi, potem myśli, bywa irytująco nieporadny życiowo, ale na plus - jest złotą rączką:) Momentami jego sposób myślenia jest albo nico zbyt skomplikowany, albo wręcz tak prosty, aż trudno zrozumieć jego nieporadne lub głupie postępowanie i decyzje ...cóż życie...jestem w końcu kobietą - nie muszę rozumieć.
Dowiemy się jakie "typowe zachowania kobiece" doprowadzają facetów do furii i jak to wspaniale jest nie być na uwięzi, czyli w związku...;D z czasem te poglądy jednak zostają zweryfikowane...

Początkowo Jeremiasz zdawał mi się nieco prosty, ociosany. Niechlujstwo i bałagan, a właściwie chaos nie tylko fizyczny, ale też mentalny, zrażał mnie do jego osoby....wkurzał mnie po prostu, ale im dalej w las, tym staje się bardziej pozytywną postacią  i zyskuje w oczach czytelnika. Dopiero po jakimś czasie okazuje się facetem naprawdę utalentowanym, inteligentnym i o dużej wiedzy. To wrażliwy nerwus kochający ptaki(opisów różnych gatunków znajdziecie tu sporo). Niestety, jak to w życiu bywa, będzie musiał się nauczyć pewnych prawd o życiu i o sobie samym na podstawie bolesnych przeżyć(których oczywiście zdradzić nie mogę). My czytelnicy, będziemy towarzyszyć mu w procesie dojrzewania.
Ale nie odłożyłam książki w połowie. Byłam ciekawa co będzie dalej. Zainteresowała mnie, polubiłam Jeremiaszka i pieska Herkuleska(!). W sumie przyjemnie się czyta. Będziemy i na Teneryfie i w Biebrzańskim Parku Narodowym.
Polecam:)

niedziela, 4 listopada 2012

"Pra. O rodzinie Iwaszkiewiczów" Ludwika Włodek

Jak sam tytuł wskazuje w książce tej znajdziemy historię rodziny Iwaszkiewiczów. Jest to relacja prawnuczki Iwaszkiewicza, stworzona na podstawie archiwalnych zapisków, rozmów z członkami rodziny, wspomnień zawartych w dziennikach. Poczytamy tu o kilkunastoosobowych przyjęciach, obiadach organizowanych na Stawisku, o tłumach ciekawych ludzi , którzy przewijali się a to pomieszkiwali w tym miejscu podczas okupacji....ale najpierw trzeba przebrnąć przez meandry genealogiczne sięgające pięciu pokoleń wstecz...Przyznam szczerze, że spodziewałam się odrobinę czegoś innego biorąc tę pozycje do ręki. Jako miłośniczka biografii oczekiwałam bardziej osobistego sposobu opowiadania. Może cieplejszego klimatu książki. Ale to moje subiektywne odczucie. Książka jest rzeczowa, rzetelna, dla mnie może odrobinę zbyt naukowa.
Niemniej jednak możemy poznać, ciekawe, nieujawnione dotąd anegdoty z życia rodziny na Stawisku. Opowieść oprócz zabawnych historyjek zawiera  również gorzkie i bolesne fakty(nawet sama autorka zupełnie obiektywnie ocenia, że nad rodziną musi wisieć jakieś fatum). Począwszy od tego, że żona Jarosława Iwaszkiewicza  - Anna była wychowywana bez matki, historia powtarza się znowu w przypadku córki Iwaszkiewicza - Marii, która to oddaje swoje dzieci na wychowanie dziadkom, skończywszy na  kłopotach autorki w tej materii.
Dla mnie osobiście bardzo ciekawa jest sylwetka ojca Anny Iwaszkiewicz - Stanisława Lilpopa, eleganckiego, majętnego dżentelmena, bywalca, kochającego swoją córkę ponad wszystko, miłośnika teatru i kobiet.Co ciekawe - wyjeżdżał na początku XX w. na wielotygodniowe polowania do Afryki...przywoził stamtąd przebogate pamiętniki pełne interesujących spostrzeżeń na temat czarnego lądu i czarnych ludzi, jak również myśliwskie trofea...
Zaskoczyła mnie sylwetka Anny Iwaszkiewicza - bardzo inteligentna, oczytana, oryginalna postać o ogromnej wiedzy, jednak bez formalnego potwierdzonego wykształcenia. Była osobą niezwykle roztrzepaną, nie była przesadnie zainteresowana doglądaniem obowiązków domowych ani kuchnią...Była raczej miłośniczką literatury i cudownym kompanem do rozmów niż gospodynią.
O samej twórczości Jarosława Iwaszkiewicza jest w tej książce niewiele, raczej znajdziemy tu opis jego działalności w PRL-u(przez niektórych odbierana jako kontrowersyjna), opis stosunków rodzinnych, jego wybuchowego charakteru. Znajdziemy tu zapiski dotyczące animozji z Antonim Słonimskim...opis konspiracyjnych działań wnuczka Iwaszkiewicza, mnóstwo fotografii i jeszcze kilka innych smaczków...zapraszam

poniedziałek, 29 października 2012

McDusia Małgorzata Musierowicz Recenzja

http://2.bp.blogspot.com/-uwbdDpmHEa4/UGgAevGaDII/AAAAAAAAAo4/u5PDRe4U8KY/s1600/images111.jpgDługo wyczekiwana kolejna część Jeżycjady.
Tym razem autorka skupia się na perypetiach Józinka - syna Idy, Ignacego Grzegorza syna Gabrysi oraz Magdy - córki Kreski. W tle przygotowania  do ślubu Laury-Tygryska(nie obędzie się oczywiście bez perturbacji związanych z tym wydarzeniem, aby tradycyjnego fatum stało się zadość). Będziemy śledzić ich pierwsze rozczarowania miłosne i pierwsze fascynacje drugą osobą. Będziemy wraz z nimi przeżywać ich problemy, śledzić poczynania, przemyślenia, uczestniczyć w długich dyskusjach rodzinnych. Odwiedzimy mieszkanie zmarłego profesora Dmuchawca(które Madzia zobowiązała się sprzątać, z pomocą Ignacego i Łusi) przesiąknięte literackimi wspomnieniami i opowieściami z przeszłości. Mimo, że ta cześc nie jest już tak cudna, jak te sprzed lat to i tak z sentymentu czytam.
Według mnie ta seria to wspaniała uczta dla matki i dla córki. Zarówno osoba dorosła jak i dziecko znajdzie tu coś dla siebie. Ja osobiście czytałam ten tom na głos - przede wszystkim dla siebie(bo byłam ciekawa dalszych losów poszczególnych członków rodziny), ale i dla mojej jedenastomiesięcznej córeczki, ale wiem, że wrócę do tej pozycji również jak moja córka dorośnie.

Ponadto książki te maja ponadprzeciętny walor edukacyjny - wszystkie tomy przesiąknięte są kulturą w szerokim tego słowa znaczeniu.
Poprawna polszczyzna, przysłowia i wszelkie wtrącenia z łaciny, historia starożytnych. W domach opisywanych przez Musierowicz panuje nienaganne wychowanie, miłość do książek, literatury, poezji, kindersztuba, godne podziwu wartości, ciepło, poszanowanie dla rodziny. Wyczuwa się ogromną więź między poszczególnymi członkami rodziny i ich przyjaciółmi. I to jest niezmienne mimo zmieniających się czasów i tła. Akurat w tym tomie mamy przyjemność przeżywać Święta roku 2009 wraz z bohaterami. Przepiękna cudna atmosfera Świąt Bożego Narodzenia w domu Borejków to niezapomniane doznania w sam raz na zbliżające się Święta. Przepiękny zwyczaj w ich domu to czytanie Biblii przed kolacją wigilijną...ehhh Święta już niedługo:)

środa, 24 października 2012

Emily Giffin "Pewnego dnia"

Czyta się błyskawicznie. Giffin naprawdę potrafi zaciekawić, nie można się oderwać od tej książki, póki nie zaspokoi się ciekawości, czyli nie dobrnie się do końca. Jej ksiązki są jak dobry babski film obyczajowy. Bardzo dobra rozrywka:)
Tym razem Emily Giffin zdecydowała się na poruszenie trudnego tematu jakim jest oddanie własnego dziecka do adopcji. Osiemnastoletnia Marianne decyduje sie na ten krok, żeby móc się realizować...kontynuować zaplanowaną ścieżkę kariery, iść na studia, nie sprawić zawodu "porządnym " rodzicom. Poznajemy ją jako trzydziestosześcioletnią superelegancką, spełnioną kobietę sukcesu - scenarzystkę niezwykle popularnego serialu telewizyjnego, będącą w związku z idealnym Peterem - producentem. Artystyczny telewizyjny światek. Znowu jesteśmy w Nowym Jorku - co mnie osobiście bardzo odpowiada. Piąta Aleja, Caffe Grazie, mieszkanie w Penthausie na Upper East Side, w pięknym stylowym budynku, Muzeum Guggenheima, zakupy w Barneys, spotkania w Campagnola. 

Pewnego dnia, niespodziewanie, do jej drzwi puka jej córka - największa tajemnica - Kirby. Jest to książka o dylematach, trudnych decyzjach, przemyśleniach o tym, co w życiu ważne, a co tylko pozornie istotne, o wartościach, trudach macierzyństwa, poświęceniu. Poznajemy relację ze strony matki i odczucia córki w stosunku do tego, co się stało przed wielu laty. Matki, która po raz wtóry przeżywa swoją decyzję i której życie zmienia się bezpowrotnie. Córki, utalentowanej muzycznie nastolatki, która poszukuje odpowiedzi na pytanie kim jest. Obserwujemy jak rodzi się miedzy nimi uczucie, które zostało uśpione na wiele lat, albo które nigdy nie miało szansy wybrzmieć. Autorka, jak zwykle wybiera do swojej książki ciekawe osoby i zaskakuje przenikliwością, ma dużo empatii, doskonale zna myśli i zachowania kobiet. Wreszcie jest to książka o pięknej miłości...A obiekt tej młodzieńczej miłości....boski. Ale nie zdradzam już nic - przeczytajcie same. Dodam tylko, że opis pierwszych dni maleńkiej Kirby(ostatnich, które spędziła z biologiczną matką), tego jak wyglądała, jak się zachowywała, narodziny i jak wyglądała opieka nad nią-noworodkiem był naprawdę niesamowity...ten fragment wyciska łzy z oczu (nawet najbardziej niewzruszonej osoby)...totalnie wzruszające...

Polecam gorąco również jej wcześniejsze powieści:
Szczególnie lubię - "Coś niebieskiego" i "Sto dni po ślubie" :)




sobota, 20 października 2012

Salman Rushdie Jaseph Anton Autobiografia cz.2

Po lekturze tej ksiązki czuję się jakbym znała Salmana osobiście, jakbym była jego koleżanką.
Momentami książka ta jest bardzo osobista, Rushdie opisuje życie Josepha Antona bardzo szczerze i osobiście nawet jeśli nie mówi o życiu osobistym. Joseph Anton to pseudonim przybrany ze względów bezpieczenstwa przez okres, kiedy był ofiarą fatwy, kiedy był poddany bardzo ścisłej ochronie i musiał pozostać anonimowy.
Poznajemy jego słabości, lęki, bolączki tametgo okresu, dowiadujemy się jak udało mu się funkcjonowac w ukryciu przez kilka lat, pod jednym dachem z narzeczoną oraz czterema funkcjonariuszami policji. Ta spora objętościowo książka zagościła na dłużej w moim życiu wraz z przyjaciółmi Salmana Susan Sontag, Martinem Amisem , Nigellą Lawson..

Jesteśmy świadkami rozpodu jego małżeństw, najpierw z Marianne, a następnie narodzin nowego związku z Elizabeth i kolejnego rozwodu. Rushdie opowiada o trudnościach ojcostwa w niewoli. Wychowywanie starszego syna Zafara a następnie narodziny młodszego - Milana przysparza wiele radości, ale i bólu i trudności. Jesteśmy świadkami narodzin kolejnych powieści - Harun i morze opowieści,Ostatnie westchnienie Maura, Ziemia, pod jej stopami, Furia.
Poznajemy jego wiernych przyjaciół, którzy pomagali mu przez całyu ten czas wytrzymać i walczyć.
Poznajemy go tez jako osobę, która popełnia błędy i potrafi krzywdzić. Można mieć mieszane uczucia w stosunku do jego osoby...
Przez cały czas autor zmaga się z przeciwnościami losu w walce o wolnośc szerokopojętą - wolność słowa , jaka jest należna pisarzowi , a wreszcie wolność człowieka.
Obserwujemy jak starał się przez długie lata , aby to Rząd Wielkiej Brytanii wpłynął na stanowisko Iranu. Pomógłniejako obywatelowi GB w walce o własne życie. Pytają podstawowe pytania czy fatfa to problem jednostki skazanej na śmierć czy problem kulturowy i międzynarodowy?Czy powinniśmy walczyć z fundamentalistami i poddać sięzastraszeniu czy mamy prawo do życia, w taki sposób jaki chcemy i mówić, zgodnie z własnym przekonaniem, nawet jeśli to może godzić w czyjeś przekanania religijne?

Krok po kroku musił wyszarpywać należne mu,  jako wolnemu obywaetlowi prawa- takie jak korzystanie z linii lotniczych.
Pragnął tylko jednego - wolności i możliwości swobodnego życia.
Krok po kroku udawało mu się "wydrzeć" coraz więcej wolności, a to odczyty, a to udział w oficjalnych sympozjach, promocje książek(mógł się tam zjawiać niezapowiedziany - wiedziało o jego udziale niewiele osób).
Odnalazł względny spokój w Stanach Zjednoczonych, gdzie związał się z Padmą Lakshmi i napisał "Furię".
Aż w końcu dopiął swego po trzynastu latach również w Wielkiej Brytanii zapowiedziano, że stopień niebezpieczeństwa jest minimalny i ochrona może być zwolniona.

piątek, 12 października 2012

Hotel Savoy Józef Roth - Teatr Nowy w Łodzi

Wczoraj byłam na niezwykłym przedstawieniu, wystawianym przez aktorów Tetru Nowego w Łodzi, pt:"Hotel Savoy" na podstawie książki Józefa Rotha o tym samym tytule.

Sztuka ta całkeim nietypowa, bowiem miała miejsce w Hotelu Savoy przy ul. 6 Sierpnia, który prowadzi swoją działalność do dziś. Niesamowity pomysł, pozwolił nam widzom poczuć atmosferę tamtych lat, przyjrzeć się rozwijającej się Łodzi zaraz po zakończeniu I Wojny  Swiatowej(szybkość rozwoju była porównywana do tej z jaką rozwijało się Chicago). Weszliśmy(my, widzowie) na podwórze przepięknego wysokiego hotelu, przywitała nas piękna muzyka , wygrywana przez orkiestrę hotelową z wyższego piętra, muzyka odbijała się echem od ścian wokół, a aktorzy odgrywali pierwszą scenę, zostaliśmy zaproszeni do podglądania życia w Hotelu, które się toczyło swoim trybem...

Krótkie scenki - fragmenty książki, monodramy, koncerty i krótkie wykłady historyczne odbywały się równocześnie w kilku pomieszczeniach Hotelu: w Kuchni, Sali Densingowej,  na 6 i 7 piętrze w pokojach i na korytarzu, na Antresoli, jak również na podwórzu wysokiego Hotelu. Naprawdę momentami poczułam klimat tamtej Łodzi, gdzie gromadnie przyjeżdżali ludzi(Żydzi, Niemcy, Rosjanie) w poszukiwaniu szczęścia, majątku, nowego życia, szukali ukojenia po latach wojennych. W Hotelu żyli, prowadzili interesy, zawierali znajomości, miłości i znikali, umierali. Poznajemy relacje windziarza, cinkciarzy, prostytutek na temat ich pracy i dawnych obyczajów. Poznajemy życie bogaczy fabrykantów, pośredników nieruchomości. Gdzieś w tle ciągle przewija se nazwisko Henryego Bloomfielda - milionera z Ameryki(wszyscy czekają na jego przyjazd jak na zbawienie) oraz właściciela Hotelu .
Jestem pod wrażeniem tego projektu oraz wspaniałej architektury tego Hotelu - przepiękne witraże w oknach , ornamenty na klatce schodowej ,zabytkowa winda, imponujące podwórze - ubolewam,ze wszystko to jest tak zniszczone.
Ze spektaktu dowiadujemy się, jak wielokulturowym i wielonarodowym miastem była Łódź w tamtym okresie, do tego najszybciej rozwijającego się miasta przybywało mnóstwo gości, inwestorów i kontrahentów z zagranicy. Łódź tętniła życiem, przepychem, ludzie byli przyciągani specyficznym magnetyzmem tego miejsca. Łódź potrzebuje takich inicjatyw. Choćby po to, żeby utrwalać jej kosmopolityczną, industralną historię.

Józef Roth - ur w 1894 w Brodach k. Lwowa i zmarł w 1939 w Paryżu.
Pisarz i dziennikarz żydowskiego pochodzenia. Wychowywał się w środowisku żydowsko-ukraińsko-polskim. Studiował filozofię i germanistykę we Lwowie i Wiedniu. Uczestniczył jako ochotnik w I wojnie światowej. Autor trzynastu powieści m.in. Hotel Savoy (1924), Hiob (1930), Marsz Radetzky'ego (1932) i Krypta Kapucynów (1938), Legenda o świętym pijaku, ośmiu tomów opowiadań, esejów i artykułów prasowych. Roth pracował głównie dla wiedeńskich i berlińskich gazet. W latach dwudziestych najlepiej opłacany dziennikarz w Berlinie. Z początku zafascynowany komunizmem szybko zmienił poglądy polityczne jeżdżąc do Rosji jako dziennikarz.


niedziela, 30 września 2012

McDusia Małgorzata Musierowicz-zapowiedź

JUZ WKROTCE OPIS DŁUGO OCZEKIWANEJ NOWEJ CZĘŚCI JEŻYCJADY!!!
McDusia będzie krótkim przerywnikiem w lekturze "Autobiografii Rushdiego" :)
Oj widziałam, że było dużo wejść - a recenzji nie ma...po prostu chciałam zapowiedzieć, ze niebawem przeczytam i opiszę tę wyczekiwaną książkę i wyrazić swoją radość, że za chwilkę się ukaże:)

sobota, 29 września 2012

Salman Rushdie "Joseph Anton Autobiografia"

Właśnie zaczęłam czytać to opasłe 650-o stronicowe tomisko. Warto, zdecydowanie warto! Przeczytałam ponad 100 stron, ale już pragnę podzielić się wrażeniami. Dlatego właśnie uwielbiam biografie, że oprócz oczywistej zawartości, jaką jest opowieść o życiu bohatera, mamy prawdziwy kontekst historyczny, widziany oczami różnych osób, przedstawione stanowiska z różnych stron. Historię opowiedzianą w niekonwencjonalny sposób, historię jakiej nie znajdzeimy w podręcznikach. Znajdziemy tu opowieść o angielskiej szkole Rugby, widziana oczami hinduskiego nastolatka, atmosferę i stosunki panującew  inteligenckich środowiskach Anglii lat 60-tych i 70-tych. Dygresje na teamt nauki i życia Rushdiego w Cambridge. Opis zjazdu największych pisarzy w Nowym Jorku Swiatowy kongres PEN Clubu w 1988r. "Kongres był niezłym przedstawieniem". Dochodziło do burzliwych, odważnych, kontrowersyjnych wystąpień w obronie wartości, czy to w obronie człowieka, czy to w kwestii opowiadania się po czyjejś stronie w konflikcie politycznym. Pisarze mieli swoją rolę. Cała plejada nazwisk Brodski, Grass, Oz, Vargas Llosa, Doctorow, Miłosz. I tu zacytuję: "Dwadzieścia lat później, w otępiałym i przerażonym świecie, zwykłym "gryzipiórkom" trudniej byłoby występować z tego typu patetycznymi konkluzjami. Trudniej, ale może byłoby równie potrzebne."

Szczegóły historii Indii, konfliktu indyjsko-pakistańskiego są wplatane delikatnie w opowieśc o pisarzu. Po skończeniu edukacji odbył dwie kilkutygodniowe podróże do Indii, zbierał materiał do swoich książek i filmu dokumentalnego o skonfliktowanej ojczyźnie. Jest Hindusem, żyjącym w Wielkiej Brytanii, cały czas towarzyszy mu swojego rodzaju rozdarcie.  Poznajemy jego dynamiczny charakter poprzez liczne angdoty, a to ze szkoły, a to z początku jego niezbyt dobrze zapowiadającej się kariery. Konflikt z ojcem, burzliwe związki małżeńskie, stosunki z wydawnictwami i redaktorami. Rushdie fascynuje się Islamem i religią w ogóle, ale nie jest wierzący, bada religię dogłębnie w sensie historycznym. Wnioski przelewa na karty swoich kolejnych książek. Grimus(1975), Dzieci Północy(1981), Wstyd(1983). Aż w 1989 roku za "Szatanskie wersety" ajatollah Chomejni ogłasza fatwę przeciwko Rushdiemu. Salman Rushdie rzekomo wypowiedział się w tej książce przeciwko Islamowi, każdy wyznawca tej religii jest zobowiązany go zabić. Zaczyna się wieczna ucieczka, ukrywanie się i próba normalnej egzystencji. Można uznać tę datę jako początek ery dzsiejszego terroryzmu. Fatwa była sposobem Chomejniego na odzyskanie politycznego impetu i ponowne zmobilizowanie wiernych.
Książka jest niejako obroną autora, może próbą tłumaczenia go, odpowiedzią na ataki z różnych stron. Gdyż po wybuchu afery - nawet niektórzy dotychczasowi "przyjaciele " odwrócili się od niego. Próbuje bronić tekstu, próbuje wytłumaczyć, ze "wersty" nie były celowym włożeniem kija w mrowisko, próbuje udowodnić, ze bronią się merytorycznie.
 Jak od tego czasu żyje i tworzy autor dowiecie się z tej ksiązki. Pracował nad "Szatańskimi wersetami" cztery lata, ksiązka jest zwieńczeniem jego wieloletnich obserwacji i badań nad Islamem i nie tylko. Akcja toczy się w eleganckim i literackim Londynie. Na kartach książki zapewnione jest nam towarzystwo znakomitych pisarzy.
Dodam jeszcze, że książka ocieka literaturą,  co może być inspirujące do sięgnięcia po te perełki "Tajny agent" Graham Green, "Klucz" Junichiro Tanizaki, "Mała Dorrit" Karola Dickensa, "Herzog"  Saula Bellowa, "Dear Mili" Wilhelma Grimma...

piątek, 21 września 2012

"Tak sobie myślę" Jerzy Stuhr

Bardzo jestem urzeczona tą książką. Czysta przyjemność...Książka "Tak sobie myślę" Jerzego Stuhra dała mi wiele radości, z wielką przyjemnością czytałam jego słowa. Wspaniały człowiek(lubiłam go już wcześniej), ale jako autora poznałam dopiero teraz. Zdziwiłam się jak jest mi bliski, jak podobane wartości wyznajemy. Cudownie mądry człowiek, jakich dziś już niewielu, godny naśladowania. We wspaniały sposób argumentuje swoje racje, broni swoich poglądów, czasem kontrowersyjnych i bardzo odważnych, powiedziałabym - niepopularnych. Jest do bólu szczery, przeciwstawia się ogólnie przyjętym opiniom. Bez spoglądania "co ludzie powiedzą" przedstawia swoje zdanie czy to na polu politycznym, czy na temat środowiska artystycznego dzisiejszych czasów czy też recenzuje dzisiaj powstałe "dzieła". Komentuje postępowanie pseudo artystów i odwołuje się do rdzennych wartości zawodu aktora. Rozlicza ich niejako z odpowiedzialności jaką niesie za sobą ta profesja. Czysta inteligencja, klasa i mądrość. Tego mi dziś tak brakuje. Bardzo zachęcam do czytania. Wplate w swe opowieści krótkie wątki osobiste, rodzinne, z historii własnej działalności. Przywołuje sylwetki cenionych przez siebie artystów i ludzi sztuki. Z charakterystycznym dla siebie komizmem(czasem jest to śmiech przez łzy) komentuje dzisiejszy upadek obyczajów. Książka jest tak naprawdę pozytywna, po prostu prawdziwa i mądra, nie ma relacji z choroby, tylko sporadyczne delikatne napomknięcia o tym, że jest nie w najlepszej formie. Ale powtarza ciągle, że najważniejsza jest wiara, na żadnej ze stron się nie poddaje. To budujące dla czytelnika, nawet jeśli jest w innych okolicznościach życiowych niż piszący. Autor zaispirował mnie do sięgnięcia także po inne lektury Miłosz, Białoszewski...
Dobra książka na dzisiejsze czasy... przywołuje do porządku i do refleksji nad tym czym jest dla nas dziś sztuka, wartości, rodzina.
Pozwolę sobie przytoczyć fragment książki, który jest mi szczególnie bliski i poprzez to wywarł na mnie ogromne wrażenie. Panie Jerzy to też mój kodeks wartości! :
"Tutaj już muszę sięgnąć do mojej tradycji rodzinnej. Otóż jak pamiętam i staram się kontynuować, tradycja jest to pewien zespół wartości i pryncypiów zamkniętych w jakimś niepisanym kodeksie. Wartości i pryncypiów do przestrzegania. Więcej też dyscypliny i obowiązkuniż przyjemności i pofolgowania, czy nawet swobodnego korzystania. Są to wartości zarówno etyczne, jak i estetyczne - bardzo ważne. To jest taki kodeks do przestrzegania dla samego siebie. Znowu ważne  - nie dla księdza, nie dla przełożonego - dla samego siebie. Tylko ja, inteligent, z mej dyscypliny się rozliczam. Nie jestem etykiem, nie jestem filozofem, więc trudno mi taki kodeks spisać całościowo, ale jestem inteligentem i wiem, co zawsze w swoim postępowaniu stawiałem na piedestale - lojalność w stosunku do kogoś, komu coś obiecałem, przyrzekałem, etos pracy i nobilitacja przez pracę, dążenie do czystości sumienia, nienaruszanie czyjegoś obszaru prywatności(co w związku z mym zawodem podparywania ludzi - jest trudne), obowiązek przechowywania i otaczania opieką pamiątek i mienia rodzinnego, nieobmawianie innych.(...)niejako podsumowując swe zasady, a więc kontynuuję: ćwiczenie umiejętności powściągania emocji w życiu, w nieprzyjemnych okolicznościach zawsze branie winy na siebie, a nie obarczanie innych.

wtorek, 4 września 2012

"Cena wody w Finistere" Bodil Malmsten

Ponownie we Francji...tym razem Bretania.
Zakupiłam ją kilka lat temu...stała sobie na półce i stała, zapomniana...i wreszcie nabrałam ochoty, żeby po nią sięgnąć.
Spostrzegłam na okładce rekomendację:
"To piękna ksiązka. Poetycka, wysmakowana, pełna ciepła. Po wielokrotnej lekturze wracam do niej nadal, szukając ukojenia w codziennym zgiełku i chaosie".
Ryszard Kapuściński.

 Myślałam, ze to będzie kolejna przyjemna i lekka powistka, której akcja toczy się we Francji, kolejna osobista opowieść jak to jakaś kobieta postanowiła zrobić rewolucję w życiu za pomocą zmiany miejsca zamieszkania i jej perypetie tamże. Myślałam, że to będzie druga "Miłość nad rozlewiskiem", albo drugi "Lunch w Paryżu".
A tu zaskoczenie...
Wcale nie...
Oczywiście mamy pisarkę - Szwedkę, która ma dość swej ojczyzny...i przenosi się do Francji, do znajdującego się na Północy Finistere. Jakaś wewnętrzna siła każe jej opuścić dotychczasową rzeczywistość. Zobaczyła Finistere i musiała zostać. Klify, ocean, wolność. Tu chce się zestarzeć.
Ta książka jest spokojna, filozoficzna, melancholijna, pełna przemyśleń mądrej i dojrzałej kobiety. Tam nie znajdziecie banałów. Głęboka. Niektórym mogłaby wydawać się nudna - ale takie książki właśnie lubię. Właściwie zawsze lubiłam dziwne książki:) Ksiązki - monologi. Autorka poświęca się tworzeniu swojego miejsca na ziemi, odnawia dom nad oceanem. Zajmuje się zakładaniem ogrodu. Opisuje krok po kroczku każdą czynność. Pomiędzy poszczególnymi gatunkami roślin, kwiatostanami, łodygami, cebulkami poznajemy poglądy pisarki na różne tematy, polityczne dywagacje, moralne dylematy, poznajemy jej spostrzeżenia co do nowego środowiska. Dzieli się odczuciami co do poznanych osób. Zdaje relacje z napotkanych trudności i aktualnego stanu duszy. Opisuje różnice kulturowe. Ostrygi, klify, przypływy, odpływy.
A to wszystko smagane jest oceanicznym witrem.
 I to się czuje w tej książce. Aż nie mogę się doczekać kiedy będę miała chwilkę i po nią znów sięgnę. Tak a propos mojego poprzedniego posta - Szwedka przyznaje, że w jej ojczyźnie ciągle pije się kawę (w odróżnieniu do Finistere), każdemu przybyszowi proponuje się kawę, a jeśli się jej nie poda to znaczy, że gość niemile widziany.
Bodil Malmsten - ur w 1944 roku rudowłosa szwedzka pisarka, uchonorowana wieloma nagrodami im. Augusta Strindberga, inne książki tej autorki przetłumaczone na język polski: "I znowu mam bałagan w papierach" oraz "Moje pierwsze życie".

czwartek, 30 sierpnia 2012

o kawie u skandynawskich pisarzy...

Właśnie przeczytałam w Polityce artykuł o kawie...
Dowiedziałam się, że najwięcej wypijają jej Skandynawowie...Cóż muszą się jakość pobudzić w mrocznej porze. Kawa jest obecna na kartach licznych książek, również tak popularnych ostatnio kryminałów z Północy...W Millenium kawa pojawia się sto razy w każdym tomie. Może by tak porzucić na chwile moje ukochane biografie(chociaż wątpię bo Jerzy Stuhr i Colette czekają w kolejce) i rozeznać się w tej literaturze(skandynawskich kryminałach)?
Camilla Lackberg, Stieg Larsson, Mons Kallentoft, Ake Edwardson...w księgarniach roi się od skandynawskich tytułów..hmmm przyznam szczerze, że ta literatura (kryminalna) mnie odpycha, ale też odrobinę pociąga...i ciekawi...wydaje mi się nad wyraz realistyczna, miejscami okrutna, drastyczna, surowa, może chłodna. Podkreślam to tylko moje przypuszczenia, wysnute po lekturze opisów na okładkach książek. Ale może właśnie należy po nie sięgnąć i poznać lepiej tą kulturę...Z drugiej strony jednak bardzo podobał mi się "Świat Zofii: Josteina Gaardera - wędrówka przez świat filozofii, napisana w przystępny sposób, zrozumiały i zachęcający dla dzieci i młodzieży. Nie należy zapomnieć o wspaniałych Karen Blixen i Astrid Lindgren.

wtorek, 28 sierpnia 2012

"Rockmann" Wojciech Mann

Fantastyczna książka o muzyce, historia o tym, jak to Wojciech Mann wchodził do świata muzyki i zatopił się w nim bezpowrotnie. Opowiada o Pops Fan Club - klubie muzycznym, którego był prezesem wraz z Andrzejem Olechowskim. Tak tak tym Andrzejem Olechowskim. Klub ten przyczynił się do zaproszenia wielu gwiazd do Polski w latach 60-ych. Przypomina kuriozalne historie o tym jak Polska w owym czasie była postrzegana przez amerykańskich rockmanów i jazzmanów. Wspomina zakrapiane alkoholem prywatki z udziałem np. The Animals...
Opowiada z humorem o realiach peerelowskich, z jakimi musieli się zmierzyć miłośnicy muzyki zachodniej...zdobywanie czarnych krążków graniczyło z cudem, radio nie akceptowało utworów w języku angielskim...wtedy wzrosła popularność muzyki francuskiej i włoskiej na "polskim rynku". Możemy dowiedzieć się wiele o największym wydarzeniu muzycznym jakim jest Jazz Jamboree, gdzie Mann miał okazję poznać najwspanialszych mistrzów, "opiekował" się nimi, będąc tłumaczem-pilotem, takich jak: Duke Ellington, Ornette Coleman. Trochę tu mało szczegółów z życia prywatnego Wojciecha Manna, których mógłby być żądny czytelnik, ale za to mamy relację krok po kroku jak rodziła się jego kariera i ciekawą ilustracje tamtych czasów. Książka klimatem podona do "Każdy szczyt ma swój czubaszek" i "Wyśpiewam wam wszystko". Jesli tamte się Wam podobały, ta też powinna. Do tego specyficzny żart Wojciecha Manna. Na kartach książki rozbrzmiewa muzyka Deep Purple, The Beatles, Cliff Richard...aż mam ochotę wyciągnąć dawno nie słuchane płyty...:)
Przeanalizujemy bardzo ciekawe początki programów rozrywkowych w telewizyjnej Dwójce. Dowiemy się jak powstały Radio Kolor i Radio Pogoda.

Najlepsze covery według WM:
Johnny Cash Hurt
http://www.youtube.com/watch?v=o22eIJDtKho
Joe Cocker With a little help from my friends
http://www.youtube.com/watch?v=gQLtCoh5EaI
 Rodrigo y Gabriela Stairway to Heaven
http://www.youtube.com/watch?v=vNc5o9TU0t0

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

jakoś tak...


mimo, że słońce świeci jakoś tak jesiennie dziś. Słucham Sinatry i rozmyślam sobie co by można zrobić tej jesieni... do Krakowa by można pojechać albo do Wiednia albo Paryż może odwiedzić.
Tak złota polska jesień przy stoliczku kawiarnianym w Krakowie to dobry pomysł...:)

Frank Sinatra "I love Paris"
http://www.youtube.com/watch?v=MR-oH7twijA



Kawka na jednej z uliczek odchodzącej od Rynku w Krakowie, podmuch jesiennego wiatru, książki, muzyczka i gwar przechodzących ludzi...

piątek, 10 sierpnia 2012

"Tamara Łempicka" Laura Claridge cz.1

Mam do zarekomendowania cudowną wspaniałą książkę. Piszę z takim entuzjazmem i uznaniem, ponieważ zrobiła na mnie świetne wrażenie i dostarczyła mnóstwo przyjemności.
Gorąco polecam!
Do sięgnięcia jej z półki zainspirowała mnie wizyta w Zachęcie  i obejrzenie wystawy pt.: "Sztuka wszędzie. Akademia Sztuk Pięknych w Warszawie 1904-1944". Natchniona klimatem wystawy zapragnęłam prześledzić losy artystki.

Książka ta jest nie tylko biografią malarki Tamary Łempickiej, ale również fantastycznym źródłem wiedzy historycznej. Książka jest bardzo rzetelnym obrazem wydarzeń polityczno-artystyczno-kulturalnych  początku XX wieku. Autorka niezmiernie ciekawie przedstawia życie i zwyczaje panujące w przedrewolucyjnej ociekającej bogactwem Moskwie i Sanktpetersburgu. Następnie przenosimy się do Paryża zaraz po zakończeniu I wojny światowej i będziemy się delektować atmosferą Monparnassu i poznawać kolejnych jej twórców i mieszkańców.

Tamara, Polka pochodząca z bardzo zamożnej rodziny, mieszająca w Rosji, jak większość polskiej arystokracji w tamtym okresie. Wiedzie życie pozbawione jakichkolwiek trosk, życie upływa na zabawie, wytwornych balach, wizytach w teatrze. W domach mieszczących się przy najbogatszej ulicy - Prospekcie Newskim - zatrudniana jest niezliczona ilość służby, guwernantki z Francuzki i angielki, odzież od najlepszych projektantów z Paryża. Uwielbiana i wychowywana przez babcię Klementynę odbywa z nią częste podróże po Europie - Włochy, poludnie Francji. Zna piec językow. Ma opinię krnąbrnej, zwariowanej i oryginalnej. Na jednym z przyjęć poznaje swojego przyszłego męża prawnika Tadeusza Łempickiego. Rok 1917 terror rewolucyjny, bunt ludu pracującego zmusza zamożną częśc mieszkańców do ucieczki z Rosji. Tamara z mężem i córeczką Kizette po licznych utrudnieniach znajdują się w Paryżu. I tam dopiero narodzi się Tamara - malarka. Brak funduszy zmusza ją po raz pierwszy do pracy, przypomina sobie o swoim talencie malarskim. Przesiaduje godzinami w La Rotonde, La Coupole, Les Deux Magots.
Na fotografii poniżej juz w 1925 r maluje portret męża.


W książce tej znadziemy mnóstwo anegdot. Np. Tamara uwielbiała siadywać przy stoliku w Cafe Rotonde i patrzeć na obrazy Modiglianiego, Kislinga i Soutin'a, ich prace wisiały w tym lokalu, bowiem artyści ci płacili za trunki obrazami z powodu braku pieniędzy. Jesienią 1922 roku Tamara próbowała wieśc jednocześnie życie studentki, malarki, żony, matki, żywicielki rodziny i rozpustnicy. W nocy po położeniu Kizette do łózka wybierała się do rozciągających się wzdłuż Sekwany podejrzanych spelun, gdzie wypalała mnóstwo papierosów, zażywała kokainę oraz oddawała się wyszukanym praktykom seksualnym z przypadkowymi towarzyszami.
   W pewnym momencie oddała się całkowicie swojej karierze, malarstwu oraz kontaktom towarzyskim. Do grona jej przyjaciół można zaliczyć Jean Cocteau i Marinettiego. A więc obcowała zarówno z awangardowymi artystami jak i pragnęła przypodobać się bogatej części Paryża, burżuazji, potrzebowała mecenasów i potencjalnych kupców jej dzieł. Co w końcu naraziło ją na nieufnosc z obu stron. Była narcystyczna, egoistyczna, skupiona na sobie. Była indywidualnością, która wciąż szokowała. Sławne były organizowane przez nią przyjęcia na kilkadziesiąt osób, na których to gosposia roznosząca jedzenie, po opróżnieniu przez gości tacy, musiała zdejmować część garderoby.

Autoportret 1929 r.
Irena i jej siostry 1926 r.

piątek, 3 sierpnia 2012

Lektura wakacyjna "Sekretne składniki miłości" Nicolas Barreau


Po raz kolejny proponuję coś dla miłośników Francji, tradycyjnych francuskich potraw i miłosnych historii. Znowu wydawnictwo Bukowy Las i znowu jesteśmy w Paryżu.
Tym razem w dzielnicy Saint-Germain. Bohaterką jest młoda, trzydziestodwuletnia (hehe) Francuzka Aurelie - właścicielka jednej z restauracyjek, (o nazwie Temps des Cerises, odziedziczyła ją po niedawno zmarłym ojcu), jakich znajdziemy w tej dzielnicy setki, w której stoliczki pokryte są obrusami w biało-czerwoną kratkę, serwowane są: "menu d'amour", jagnięcina i inne typowe francuskie przysmaki: salade de chevre, creme brulee, a w tle Charles Aznavour.
Nie mogę zdradzić głównego wątku, gdyż jest on troszkę enigmatyczny i popsułabym Wam całą zabawę i tajemnicę. Pewna mistyfikacja stanowi całą niespodziankę:)  Jest zrospaczona, gdyż spada na nią jak grom z jasnego niebazawód miłosny. Ukochany porzuca ją nagle, z dnia na dzień - bowiem znalazł miłość życia...W każdym razie życie dziewczyny zmienia się znacznie po przeczytaniu pewnej książki.
 W okolicznościach całkowitego przypadku wpada jej w ręce owe dzieło literackie, odnajduje nadzieję, pocieszenie i radość życia właśnie dzięki autorowi tej powieści. Postanawia go odnależć...i podziękować. Autor jest Anglikiem, mieszkającym na zapadłej brytyjskiej wsi.

Niestety  skontaktowanie się z nim nie będzie jednak takie łatwe, jakby się mogło wydawać, czekają ją liczne perypetie z udziałem pewnego wydawcy...utrudnienia się piętrzą za sprawą pewnej intrygi...
Rzecz się dzieje na ulicach Paryża, w paryskich wnętrzach, również w wydawnictwie. Poczujecie się jakbyście faktycznie znajdowali się  nad Sekwaną, wszystko to przeplatają watki kulinarne:)
 Będziecie i w La Coupole i na cmentzrzu Pere Lachaise. Akcja książki zdecydowanie przyspiesz i robi się ciekawsza w drugiej połowie:) Na pewno bardzo polubicie redaktora Andre:)

Literatura w sam raz na wakacje, idealna,żeby się odprężyć.
Chociaż jest tak sympatyczna, że właściwie w okolicach Bożego Narodzenia również mogłabym ją spokojnie polecić - szczegolnie, ze własnie w grudniu ma się odbyć spotkanie z tajemniczym autorem...zorganizowane przez "Le Figaro". Książka lekka, trochę filmowa, dla miłośniczek romantycznych komedii.
Nawet na okładce widnieje recenzja BRIGITTE : "Mieszanina "Cyrana de Bergerac", "Czekolady", i "Napisz do mnie"".




Ponieważ zawsze jestem pod silnym wpływem książki, którą akurat czytam - zaraz zabieram się do przyżądzania sałatki z kozim serem i gruszką i ukochaną rukolą, obowiązkowa bagietka,a  do tego białe wino! Polecam i smacznego!



piątek, 27 lipca 2012

"Pasja według św. Hanki" Anna Janko

Jednak ashtanga joga jest moją ulubioną jogą.
Jest bardzo dynamiczna, wykańczająca wręcz, dla wytrzymałych, ćwiczysz przy zamknietych oknach, rozgrzewa od środka. Jej paradoks polega na tym, ze podczas praktyki myślisz sobie "nie dam rady, padnę i nie wstanę", ale jakoś wytrzymujesz do końca. Tradycyjnie relaks. I akumulatory zostają naładowane trzykrotnie.  Nagle masz mnóstwo energii :) po lekcji czujesz się lekko, gotowy do latania...


Po takiej porcji energetyzującej jogi, wieczorkami czas na dawkę literatury, powiedziałabym poetycznej - "Pasja według Sw. Hanki" Anny Janko




Autorka przedstawia romans jako naturalną część życia, bez zdziewienia, bez pruderii, bez potępienia. Absolutnie nie jako coś złego. Jest jak jest. To po prostu piękne uczucie, które się przydarzyło wbrew przekonaniom społecznym. Proza jest bardzo liryczna, poprzeplatana poezją. Jest to relacja z przeżyć prawie czterdziestoletniej zamęznej kobiety, matki dwójki dzieci. Jej poglądy i odczucia na temat miłości, seksu, sensu związków wszelkich. Żyje z mężem, kocha innego. Znajdziemy tu dużo filozofii, autorstwa samej Janko, jak i innych pisarzy. Powtórzę - mądrej filozofii, mamy tu  również odwołania do świata przyrody. Jest tu i cierpienie i radość i rozkosz. Daje i odbiera sobie prawo do szczęścia. Dzieli się z nami swoimi dylematami, zmęczeniem, opisuje etapy, które przeszła, które sie zakończyły bezpowrotnie. Rozstanie z mężem. Migracje między Wrocławiem a Warszawą. Rozkłada na czynniki pierwsze miłość. Wieczna czy tylko tymczasowa, czy zawsze schemat jest ten sam? Dużo eratyki. Akty seksualne opisane w bardzo wyrafinowany sposób, gdzie fizyczność miesza sie z fantazją , barwne wyszukane porównania. Bajkowo- naturalistyczne. Odważne. Nie ma tabu.
W książce nieregularnie pojawiają się wspomnienia z dzieciństwa, z wakcji, ze studiów. Te negatywne i szokujące -pierwsze kontakty z seksualnym światem. Wspomnienia, które bezpowrotnie kształtują podejście do miłości i do związków. Wspomnienia, które rzeźbią konkretną istotę, wdrukowują instrukcję, według, której już zawsze będziemy postępować.
Jak możemy przeczytać  w "Zwierciadle" w wywiadzie przeprowadzonym przez Tomasza Jastruna, książka zawiera wątki biograficzne.
Może zacytuję mały fragmencik, żeby zachęcić:
"Ludzie przeceniają zdradę. Wyolbrzymiają, dramatyzują, uzurpują sobie wyłączne prawo do drugiego człowieka. Szczególnie w młodości. W młodości szczególnie mocno czujemy się właścicielami siebie i "zakontraktowanych" bliskich osób. Wtedy zdrada równa się przestępstwu kradzieży mienia. Gdy zaczynamy się już trochę starzeć, dociera do nas, że nie ma nic na własność, wszystko jest z wypożyczalni, nawet siebie samych nie dostaliśmy na zawsze. A prawdziwą zdradą jest coś całkiem innego..."