niedziela, 10 czerwca 2012

Wizyta w Indiach cz.2 ("Jedz, módl się, jedz")

Nasz bohater Michael trafił już na intensywny kurs jogi w Majsurze, prowadzony przez mistrza - dwudziestosześcioletniego Vinaya. Żona postawiła ultimatum. Nie miał wyboru.
Michael zauważa, że od Vinaya bije jakaś niewytłumaczalna pozytywna energia i światło.

Zjawia się w śali(ośrodku, sali do jogi) codziennie o szóstej trzydzieści.
Wszystko w jego ciele się buntuje. Odczuwa ból mięśni, morze potu zalewa jego ciało, towarzyszą mu wewnętrzne zmagania, w końcu sceptycyzm....i ironia wobec innych uczestników i samego siebie, który jest bardzo wyraźny i jest dowodem na jego nieciekawą formę fizyczną jak i psychiczną. Ale jednak po kilku lekcjach zauważa zmianę - zmniejszenie apetytu, nie ma żadnej ochoty na alkohol, za to odczuwa wzmożony apetyt seksualny....dodatkowym efektem ubocznym, który jest symptomem zmiany przez duże Z i oczyszczenia jest trądzik - detoks. Całe zło, toksyny, którym zatruwał organizm przez całe życie zostaje wydalone. Ulega nieświadomej powolnej transformacji.
Jednym słowem nasz bohater wchodzi niepostrzeżenie do świata jogi...wszystkimi zmysłami. Przestaje jeść mięso - po prostu nie ma potrzeby go jeść. Sięga po literaturą "fachową" (trzeba poznać wroga:) jednak podczas lektury oddaje się głębszej refleksji nad czytanym tekstem. Równowaga, harmonia, światło...
Zaczyna od biblii joginów:
"Światło jogi" B.K.S Iyengara

"Ścieżkami jogi" Paul Brunton.


Mam straszną ochotę wybrać się do Indii na taki jogowy warsztat...myślę, że byłoby to niezapomniane wydarzenie...hmmm a może pewnego ranka wstanę i podejmę decyzję  - JADĘ! na razie jeszcze mam jakieś wewnętrzne opory...
Dodam, że idąc za ciosem, żeby pozostać w klimacie Indii, kolorowych sari, słoni, kardamonu, curry, pieprzu, ghi...
wybieram się na film Johna Madena: "Marigoldhotel" z udziałem wspaniałej Judi Dench, akcja toczy się w Indiach, dla miłośników angielskich komedii:



1 komentarz:

  1. Parę ładnych lat temu chodziłam na jogę. Dało mi to nie tylko poprawę sprawności organizmu, ale i poprawę koncentracji, co bardzo przydało się przy maturze i egzaminach wstępnych na studia. Więc czytając Bootha wcale nie byłam zdumiona, że pomogła ona autorowi. I podobnie jak Ty nabrałam strasznej ochoty na wyprawę po Indiach. Bez biura podróży. I pewnie jak Ty, póki co zadowolę się powrotem do ćwiczeń.

    OdpowiedzUsuń